niedziela, 28 czerwca 2015

The soul of the Pentagram - Rozdział IX

No i jest 9 rozdział :D
------------------------------------------
Nie spodziewałam się tego, że spotkam tu archanioła. No po prostu wyjebiście...jeszcze jego mi tu brakowało. Przypomniało mi się jak Abbadon mówił mi o teleportacji...problem tkwi w tym, że nie wiem jak się tego czaru używa. No cóż może jakoś udobrucham tego aniołka. Czekałam w sali tronowej siedząc na jakimś krześle na tego pana.
- Witam i o zdrowie pytam...widzę, że macie tu ciekawą architekturę - ciągnęłam
- Jak śmiesz naruszać święty tron Boga! - krzyknął
- Czy Ty na prawdę nie wiesz kim jestem? - zapytałam zmieniając swą posturę na formę Szatana.
- Sz....sz...Szatan! - krzyknął
- Bez Boga nie macie nawet szans na to aby bronić tego miejsca - zaśmiałam się złowrogo. Pech chciał, że niebo odwiedzał wtedy Kay. Przybiegł do sali tronowej.
- Tachi co Ty do cholery wyprawiasz? - zapytał
- Dyskutuję z tym miłym panem - zaśmiałam się
- Czy Ty masz pojęcie kto to jest? - robił mi wyrzuty
- Z twojego opisu wnioskuję, że to wielki i potężny Michaś - zażartowałam
- Tachi uspokój się - warknął Kay
- Znasz ją? - zapytał Michałek
- Ta....tak, praktycznie od małego, nazywa się Tachi Senya, a dokładniej Aurora Faustus. Przeklęte dziecię które zabiło własnego ojca. - gdy to powiedział zdębiałam
- Kay....co Ty gadasz? - moja demoniczna forma zniknęła, a ja upadłam na ziemię.
Ostatnie co zobaczyłam to Kay'a który podniósł mnie z ziemi.
------------------------------------------
Krótkie bo wena jest zua :c 
No cóż...mam zaległe jeszcze 3 rozdziały. 
Musze się wyrobić bo inaczej będzie suabo.

czwartek, 18 czerwca 2015

The soul of the Pentagram - Rozdział VIII

W tym tygodniu wyjątkowo będą trzy rozdziały bo miałam mały zastój :D
Miłej lektury (?)
-----------------------------------------
Dzisiaj było jeszcze gorzej, ten sam sen śnił mi się zawsze gdy tylko zasypiałam. To wszystko jest podejrzane...po co jakaś dziewczyna miałaby nawiedzać mnie w snach...i czy to możliwe, że  miała jakiś związek z arcy demonami? Konieczne muszę ich o to zapytać....wiem, może są na dole w sali. Pobiegłam  w stronę schodów, jednak zrobiło mi się słabo i zemdlałam. Ostatnie co widziałam to niebieskie włosy Mephistofelesa.
***
Obudziłam się w nieznanym mi otoczeniu do tego w nie swoim łóżku. Mephisto siedział na jego brzegu i radośnie podskoczył kiedy się obudziłam.
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam
- Ostra - zaśmiał się
- Nie waż się tak do mnie odzywać! - wybuchłam gniewem po czym rozpętałam w okół siebie burze...nie mam pojęcia co się ze mną wtedy działo. Nie mogłam nad sobą zapanować przez co Mephisto został zraniony. Kiedy wszystko się skończyło....zemdlałam.
I znowu śni mi się ten okropny sen. Tym razem jednak chłopak pokazał swoją twarz, była nieskazitelna. Biała jak śnieg...chciałam podejść bliżej, ale dziewczę stanęło przed nim sięgając po nóż który wcześniej leżał na ziemi. Powtarzała cały czas słowa "Nie zabierzesz mi go, nigdy".
Obudziłam się na ziemi pokrytej popiołem, czyżby był to kolejny sen? Wydaje mi się, że nie. Wszystko wydawało się takie realne. Wstałam i ruszyłam przed siebie. Powoli moim oczom ukazywał się piękny zielony krajobraz...tylko taki bez chmur...trochę to dziwne. Na drodze napotkałam człowieka...w zasadzie po dogłębnej analizie nim nie był...miał aureolkę. W takim razie gdzie ja jestem? I czemu jak spotykam anioła to ucieka? Ni z gruchy ni z pietruchy wyczarowałam sobie lustro. Spostrzegłam demoniczne skrzydła i rogi. Trochę się przeraziłam...w końcu nie codziennie człowiekowi z pleców wyrastają rogi. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie tu nie ubije.
Dotarłam do jakiegoś miasta ukrywając się po kontach. Spostrzegłam świątynie i jakimś cudem się do niej wkradłam. Na ścianach wisiały piękne obrazy...ciekawie. Przechadzałabym się tu dalej gdyby nie to, że zauważył mnie jakiś facet o brązowych włosach...trzymał berło w ręku.
- Stój demonie! - wrzasnął
- Ojć - pisnęłam i zaczęłam uciekać

środa, 10 czerwca 2015

The soul of the Pentagram - Rozdział VII

Rozdzialikkkkkkkkk :D
--------------------------------------------------
Byłam senna i źle się czułam, a mimo to poszłam do szkoły. Zapomniałam nawet śniadania, ajć...co za niezdara ze mnie. Szczerze mówiąc nigdy jeszcze nikogo nie zabiłam...oczywiście nie mam zamiaru ranić ludzi, moment...Szatan chyba powinien to robić nie? A zresztą nie ważne....wszystko mi jedno co się stanie.
***
Bujałam się na krześle, ale babsztyl kazał mi przestać i zabawa się skończyła.Podparłam się rękoma i usnęłam.
***
Na dworze panował mrok, ledwo co można było zobaczyć. Łatwo jednak spostrzegłam małą dziewczynkę stojącą w lesie. Była ubrana w białą suknię...ślubną? Welon ciągnął się za nią gdy szła w moją stronę. Delikatnie dotknęła dłońmi moich policzków i szepnęła mi do ucha "Pożałujesz za to co mi zrobiłaś". Wystraszyłam się i zaczęłam uciekać. Gdzie bym nie pobiegła i tak wracałam w to samo miejsce, czy to labirynt? Nie, na pewno nie...to chora rzeczywistość która nie może być prawdą. Kiedy wróciłam znów w miejsce spotkania z dziewczęciem...nie było jej. Został po niej tylko srebrny sztylet, który ozdobiony był szmaragdami. Chciałam go podnieść, ale poczułam czyiś oddech na szyi. To była ona. "Czemu próbujesz odebrać mi męża?", "Dlaczego mi to robisz?", w kółko zadawała te pytania. Niedługo później pojawił się koło niej człowiek o skórze koloru czerwonego. Jego głowę przyozdabiała korona z kości, najprawdopodobniej ludzkich, rogi, a jego srebrne włosy powiewały na wietrze. "Czemu tak na niego spoglądasz?", "Nie odbierzesz mi go!". Moje uszy przeszywał krzyk jakiejś kobiety. Nie mogę tego znieść, to boli. Moje serce rozrywa się na milion kawałków, a ciało zaczyna rozpadać "Ale ja jeszcze nie chcę znikać!" wykrzyczałam w swojej głowie.
***
Obudziłam się krzycząc coś na całą klasę.
- Senya co Ty wyrabiasz? I skąd nie chcesz znikać? - cała klasa patrzyła się na mnie jak na głupią, włącznie z arcy demonami.
- Przepraszam - skarciłam siebie w myślach, nie mam pojęcia co to mogło być.
***
Stałam przy ścianie rozmyślając na moim snem, ale przerwali mi Kay i Lucifer.
- Hej...możecie stąd wywalać i obmacywać się gdzie indziej? Ja tu próbuję w porównaniu do was...MYŚLEĆ! - wrzasnęłam za chwilę jednak reszta arcy demonów przerwała moje wrzaski. - Czego?
- A coś Ty taka zła jak osa? -  Belzebub jak widać się przejął
- Pfff....nie jestem zła - burknęłam
- Gadaj o co chodzi bo widzę, że coś nie tak - Belial wtrącił się.
- Dobra, może chociaż wy mi pomożecie - szepnęłam - Miałam sen...nie taki zwykły. Spotkałam w nim dziewczynkę w podartej sukni ślubnej z welonem na głowie. Mówiła coś w stylu "Pożałujesz za to co mi zrobiłaś". Później znalazłam srebrny sztylet wysadzany szmaragdami...więcej nie pamiętam...a czekaj, był z nią chłopak - wyjaśniłam
- Hm...srebrny sztylet wysadzany szmaragdami...pamiętam tylko taki który wraz z Astarothem znalazłem w szarym lesie w Piekle. Ale niestety nie wiem gdzie on jest. - mruknął Abbadon
- Serio? Bosz...to wy jednak jesteście głupi - zaśmiałam się
- Pogadamy o tym kiedy indziej. A teraz wracajmy na lekcje. - powiedział Belzebub