No więc tak....
Mam wrażenie, że to wszystko zaczyna mnie przerastać. Anioły, Demony...sama nie wiem po której stronie powinnam stać...wait, jestem Szatanem, powinnam być po stronie demonów, ale nie chcę. Te całe arcy demony zaczynają mnie irytować, a to, że Rito jest upadłym aniołem wcale życia mi nie ułatwia. Eh...
Wróciłam więc do domu. Chcąc czy nie chcąc muszę zaakceptować rzeczywistość nie ważne jakich barw by była. Szlag...zostawiłam w szkole sweter, jeśli się pośpieszę to zdążę po niego pójść. To chyba był największy błąd jaki mogłam popełnić. Po drodze spotkałam typa, którego oczy tak ni z gruchy ni z pietruchy przybrały kolor ciemnej zieleni, skóra natomiast pokryta była łuskami. Szykują się kłopoty...czuję to.
- Kim jesteś? - co ja głupia robię?! Powinnam uciekać gdzie pieprz rośnie, a jeszcze się pytam kim jest...
Jak się spodziewałam nic nie odpowiedział tylko skoczył na mnie z pazurami. W ostatniej chwili zrobiłam unik. Jego ręka zaczęła się zmieniać i przybrała kształt smoczej. W piździu...to smoki jeszcze istnieją? No nieźle...może czas wypróbować moje moce? Raz kozie śmierć. Wyobraziłam sobie płonącą włócznię i viola! Żeby nie zrobić z siebie totalnego zezolca rzuciłam się na gościa z włócznią, ale w ostateczności i tak przegrałam. I gdyby nie Abbadon pewnie leżałabym nieprzytomna albo martwa....no cóż z boku słuchałam sobie ich rozmowy, którą prowadzili w trakcie walki.
- Kogo ja widzę, piąty Książę Piekła... - zadrwił
- Tsk....tyle lat Cię nie widziałem i nie miałem nawet zamiaru, a teraz pojawiasz się tak z dupy i próbujesz uprowadzić mi Szatana - zaśmiał się
- Ta loszka jest Szatanem? Coś mi się nie wydaje - palnął
- Pfff...wątpisz w mą zajebistość smoczku od siedmiu boleści? - krzyknęłam
- Ha? - spojrzał się na mnie
***
Dopiero po około piętnastu minutach zakończyliśmy przekłócanie się. Smok zniknął, a Abbadon odprowadził mnie do domu. Mam dość kolejnego dnia pełnego wrażeń. Moje życie będzie spełnione wtedy kiedy poznam Boga osobiście...zawsze mnie zastanawiało jak wygląda i jaki jest....może ma siwą brodę i wąsy? Zapytam Kay'a czy pozna mnie z Bogiem....na samą myśl chce mi się śmiać. Szatan ma rozmawiać z Bogiem....haha.
- Córciu czy możesz zejść na dół? - zawołała mama
- Już lecę - krzyknęłam
Zeszłam na dół, a moim oczom ukazał się Mephistofeles....aha...super....po prostu w ciul zabawne. Najpierw Abbadon, a teraz Mephisto.
- Cześć - zarzucił
- A Ty tu po co? - zapytałam
- Możemy iść na górę? - że chyba go kuhwa pogięło
- Chodź - zaprowadziłam go do mojego pokoju.
Szczerze mówiąc to rybka mnie obchodziło co ode mnie chciał.
- To co chciałeś? - po co w ogóle pytałam?
- Znalazłem to dziwne stworzenie, leżało przywiązane do drzewa, pomyślałem, że wiesz co to jest - pokazał mi małego ślicznego, białego...pieska.
- Piesek! Daj mi go! - przetarłam oczy żeby upewnić się, że to nie sen
- Skoro chcesz to możesz go wziąć, ja i tak nie wiem jak się tym zajmować. - powiedział
- Dziękuję ! - wzięłam pieska i pogłaskałam
- Widzę, że człowiekowate lubią takie coś, osobiście wolałbym smoka czy coś... - wykrzywił usta
- Wait....smoka? Aaaa....czyli wiesz coś o nich, tak? Znasz może takiego zielonego który jest dziwny i agresywny? - najarałam się
- Mówisz o smoku Astaroth'a? Tylko, że to nie możliwe żebyś go widziała bo zniknął wraz z moim bratem. - skwitował
- Tak mówię o tym konkretnym smoczku, dzisiaj na mnie...napadł? - wyjaśniłam
- Eeee...masz świra złotko czy jak? Nie rozumiesz, ASTAROTH'A OD BARDZO DAWIEN DAWNA NIE MA I NIE WRÓCI, A JEGO EKIPA ZNIKNĘŁA WRAZ Z NIM - przeliterował wszystko
- Ić pan w cholere - zirytowałam się
- Złość piękności szkodzi, a Ciebie byłoby szkoda - uśmiechnął się podejżliwie
- Wypad z mojego pokoju zboczeńcu! - warknęłam
***
I takim oto sposobem nie udało mi się wyprosić arcy demona z domu. Niestety musiał zostać tutaj do rana, nie miałam zamiaru spać, jego niedoczekanie! Jeszcze by mnie zgwałcił czy coś. Jednak mój mózg zawiódł mnie i usnęłam. Obudziłam się dopiero o 3 w nocy. Usłyszałam jakiś hałas, to było Mephisto który grzebał w mojej szufladzie.
- Co Ty wyprawiasz? - spytałam
- Szukałem czegoś do rysowania, ale znalazłem to - pokazał mi pudełko w których trzymałam wydrukowane arty BL.- Widzę, że ktoś tu lubi miłość dwóch mężczyzn.
- Nie twoja sprawa - zrobiłam się czerwona jak burak
- Fakt, nie moja. - podsumował
***
Po drodze do szkoły spotkałam Rito i trójkę arcy demonów (bo jeden szedł od poczatku ze mną)...zupełnie nie obchodziło mnie gdzie był piąty. I tak oto cała bandą doszliśmy do szkoły. Było jeszcze bardzo wcześnie dlatego prawie nikogo nie było w szkole. Po zmianie obuwia udaliśmy się do klasy w której mieliśmy mieć lekcje. I żeby kto widział jakie było nasze zdziwienie kiedy na krześle zobaczyliśmy "liżących się" dwóch chłopaków....to byli Kay i Lucifer.
---------------------------------------------
Kto mi zabroni dodawać mały wątek yaoi? xD
Ten rozdział jest nieco dłuższy od poprzedniego.
Mam nadzieję, że się spodobał.